niedziela, 5 lutego 2012

Czarny gość



Niech mówią, co chcą, ale tego czarnego gościa razem z beretem Stiopa w swoim gabinecie wczoraj z pewnością nie oglądał.
M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata


A ja oglądałem i to nie raz! 
Choć nie przeczytałem...


Już wyjaśniam, o co chodzi. Otóż od zawsze chyba w moim domu 
była książka Sandersa Charlesa Wesley pod tytułem Czarny Gość właśnie. Pozycja ta nie porywa rozmiarami, jest raczej niepozorna, no i dość stara.


Dziś sobie o niej przypomniałem, poszperałem w internecie i... wiele wiadomości nie znalazłem, tyle tylko, że jest to opowieść o pewnym rewolwerowcu, "tym dobrym" - jak zwykło się mawiać. No i na biblionetce uzyskała  ocenę 4,65/6 (oceniona przez dwunastu czytelników). Nie jest tak źle, może więc błędem było nie sięgnięcie po nią do tej pory? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz