Lalka Kafki, ot, wydawałoby się, opowieść jakich wiele. Trochę emocji ulatniających się spomiędzy kremowych stronic, jakaś lalka, nazwisko coś tam nam mówi, pewnie jakaś lekka bajeczka... nic bardziej mylnego! Choć tekst może sprawiać wrażenia lekkiego, przynajmniej na początku.
Ale po kolei.
Wstępne słowa w istocie nie ciążą zbyt mocno, mamy tu do czynienia z historyjką o małej dziewczynce opłakującej w parku zaginięcie swej ukochanej lalki (a może Lalki, bo jak mówi dziewczynka: Ona nie ma imienia! Nazywa się po prostu lalka). Los chce, że owo dziecko napotyka na swej drodze spacerujący, śmiertelnie chory już wówczas Franz Kafka. Nie pozostaje on obojętny na żal dziewczynki i delikatnie wypytuje ją o powód jej smutku. Niemal od razu postanawia pocieszyć małą Lenę i zaczyna ją przekonywać, że widział jej lalkę. Już następnego dnia, w tym samym miejscu, mężczyzna dostarcza dziewczynce list od zguby i w tym momencie rozpoczyna się bajkowa opowieść wypełniona elementami rzeczywistej twórczości Kafki.
Książka składa się właściwie z czterech części wzajemnie się przeplatających. Pierwszą - stanowiącą niejako temat utworu - są cykliczne spotkania Franza z Leną w parku pod rododendronem, podczas których pisarz odczytuje małej spisane uprzednio listy od lalki.
Drugą częścią są wieczory spędzane ze swą "przyjaciółką" (jak pisze o niej autor) Dorą, z którą Kafka mieszka w wynajętym w Berlinie mieszkaniu. Z tych właśnie fragmentów możemy się sporo dowiedzieć o tym jakim człowiekiem był ten znany i nieznany jednocześnie artysta. Są pewnego rodzaju wstawkami biograficznymi.
Odsłona trzecia - tak jak wszystkie powtarzająca się w cyklu dobowym, albo niemalże dobowym - to prywatne życie Leny w domu pani Krallowej, w którym oczekuje na nowych rodziców.
Ostatnią częścią składową Lalki Kafki są spotkania bohatera z pewnym mieszkańcem Berlina, które z kolei przybliżają nam realia życia w Niemczech po przegranej I wojnie światowej.
O wartości tej pozycji świadczy więc wiele aspektów: historyczny, biograficzny, myślę, że również etyczny. Pod względem literackim także nie mam jej nic do zarzucenia,choć w trzech czy czterech miejscach tekst jest nieco niezrozumiały - nieistotne, i tak nie psuje to mojego ogólnego odbioru.
Na zakończenie jeszcze wspomnę... o zakończeniu. Mnie osobiście mile zaskoczyło i zaintrygowało, ale o tym już szaaa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz