piątek, 1 czerwca 2012

PAPIEROWA ORCHIDEA Anny Klejzerowicz



P A P I E R O W E   O R C H I D E E



Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.

Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję. 

Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!




Papierowa Orchidea Anny Klejzerowicz


Dzisiaj posłuchamy Anny Klejzerowicz, autorki błyskotliwych kryminałów i opowiadań – dość wspomnieć tak popularne tytuły jak „Cień gejszy” i „Sąd Ostateczny” – oraz najnowszej „prawdziwie magicznej”, jak czytamy w jednej z recenzji, zupełnie innej niż dotychczasowe powieści „Czarownica”. Pani Anno, prosimy o PAPIEROWĄ ORCHIDEĘ.


Mam wybrać jedną, tylko jedną orchideę? To niesamowicie trudny wybór, gdy ma się ich cały ogród! A jednak spróbuję... Popatrzmy więc, co my tutaj mamy... Spacerując alejkami mojego papierowego ogrodu, mijam kolejne rabaty i rabatki. Oto barwne kwiatki z literaturą dziecięcą i młodzieżową, a tam dalej dojrzałe, dorodne okazy: poezja, powieści, książki popularnonaukowe, zbiory opowiadań. Wszystkie kuszą, lecz mijam je pospiesznie, szukając tej jednej, jedynej, od której wszystko się tak naprawdę zaczęło. Oczywiście dla mnie, Wreszcie znajduję ją w odległym, zapomnianym, niemal dzikim zakątku ogrodu. Jest. I wciąż kwitnie! Niewielka, niepozorna, za to egzotyczna orchidea o nietypowej urodzie. To „Śladami Inków” P. H. Fowcetta, w przekładzie Tadeusza Everta, wydanie z 1964 roku nakładem Iskry Warszawa. Stara książeczka, oprawiona w marmurkowy papier, zaczytana do granic możliwości. Autentyczne, choć niedokończone pamiętniki ekscentrycznego podróżnika i odkrywcy, który podczas swych kolejnych wypraw w głąb amazońskiej dżungli poszukiwał ruin legendarnego miasta, opisanego w pewnym siedemnastowiecznym manuskrypcie. Odkrycie to miało zrewolucjonizować całą naszą wiedzę o historii ludzkości. Z ostatniej wyprawy w 1925 roku Fowcett już jednak nie powrócił, a jego śladów poszukuje się do dziś. Czy odnalazł to, czego szukał? Nikt tego nie wie i prawdopodobnie już nigdy się nie dowiemy. 

Książkę wygrzebał mój Ojciec w którymś z antykwariatów i sprezentował mi ją, a przy okazji zaraził nieuleczalną obsesją wiecznej pogoni za tajemnicami i zagadkami przeszłości. Miałam wtedy jakieś szesnaście lat, lecz do dziś pamiętam te dni, noce, tygodnie, miesiące, spędzone nad książkami, mapami i notatkami, w poszukiwaniu zaginionego w dalekiej dżungli miasta. Była to zarazem wspaniała przygoda, jak i niespełnione marzenie. Dopiero później zrozumiałam, że ważniejsze jest samo poszukiwanie niż odkrywanie, a tajemnice są najpiękniejsze, dopóki... pozostają tajemnicami. Dlatego w swoich własnych książkach nadal poszukuję, tropię zagadki, choć zawsze pozostawiam też jakąś część tajemnicy w mrokach niepewności. I do dziś mogę z pamięci zadeklamować motto, które Fowcett umieścił na karcie tytułowej swoich wspomnień. Ono i mnie przyświeca: 

”... Głos tak zły jak sumienie do ciągłej wzywał odmiany 
I nieprzerwanym szeptem powtarzał noc i dzień: 
”Odnajdź to, co ukryte. Pójdź, szukaj za gór pasmami, 
Coś kryje się za górami. Zgubione – czeka cię!”
(R. Kipling „The Explorer”).   







Tak właśnie wygląda jeden z serii drzeworytów, będących tematem zagadki historycznej i kryminalnej, opisanej w "Cieniu gejszy". 







Ta niespodzianka to jednak nie wszystko, co przygotowała nam autorka. Odkładając na bok prezentowaną grafikę, kontynuuje:

A oto "Czarownica", moja najnowsza książka, która ukazała się pod koniec kwietnia tego roku. Tym razem nie jest to kryminał, ani nawet nie powieść grozy, lecz obyczajowa. Choć i tutaj nie zabraknie oczywiście tajemnic i sekretów. "Czarownica" to chyba najbardziej "osobista" z moich książek, w tym sensie, że opisuje pewną wizję świata, która jest dla mnie ważna.   
Więcej o książce dowiecie się ze strony wydawcy. Można tam także wysłuchać fragmentu powieści w interpretacji Jacka Braciaka. 
Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie zajrzeć do "Czarownicy" :) 
Pozdrawiam wszystkich Czytelników oraz osoby kochające książki!


Tak więc „Śladami Inków” P. H. Fowcetta zostaje kolejną PAPIEROWĄ ORCHIDEĄ. Nasuwa się jednak pytanie: czy książka, której tytuł brzmi "Czarownica", może nie być książką magiczną? Myślę, że warto przekonać się o tym samemu. 

Bardzo dziękuję, Anno, za poświęcony czas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz