P A P I E R O W E O R C H I D E E
Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.
Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję.
Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!
Papierowa Orchidea Piotra Olszówki
Tym razem gościem
Papierowej Orchidei jest Piotr Olszówka, pisarz, rysownik, znawca
średniowiecza... w moim odczuciu prawdziwy polihistor na miarę
dzisiejszych czasów. Piotrze, czy jako pisarz i czytelnik o tak
wielu pasjach (a nie przesadziłbym mówiąc: talentach) Znalazłeś
w życiu „tą jedyną”? Rzecz jasna mam na myśli książkę.
Jak prawie każdy człowiek
czytający i piszący nie mam tej jednej najważniejszej książki.
Ale za to mam dwie książki szczególne, które odegrały w moim
pisaniu bardzo ważną rolę. A może nawet trzy. Kłopot w tym, że
kiedy tylko podam liczbę, to zaraz przypominam sobie: a ta? a ta? a
tamta? a ta z kolei to pies? I tak z dwóch książek robi się mniej
więcej trzysta-czterysta tych najważniejszych. Cóż, skrzywienie.
Ale w pierwszej kolejności i tak myślę o dwóch: "Lonesome
Dove" Larry'ego McMurtry i "Świecie według Garpa".
Garpa zostawię sobie na inną okazję, bo chyba najważniejszy dla
mnie cytat z książki pochodzi właśnie z "Lonesome Dove"
znanego u nas jako "Na południe od Brazos".
Dlaczego pisarz-fantasta
ze skrzywieniem na historię wybiera western a nie pomnikowe dzieło
w rodzaju Biblii, "Iliady" czy "Odysei"? Nie
tylko dlatego, że mam wypaczony gust literacki i pokrętne poczucie
humoru.
"Lonesome Dove"
to nowożytna epopeja w wielkim stylu - być może nie przetrwa dwóch
tysięcy lat, jest na to zbyt współczesną opowieścią.
Bohaterowie są zwyczajni, heroizm nierówno podzielony, los drwi z
ludzi co chwilę. Ten, kto całe życie czeka na wyzwanie - czeka na
próżno i na koniec zostaje ze świadomością, że całe życie
zmarnował... ten, którego nikt nie posądza o heroizm, wciąż
zostaje bohaterem. Czas mija, życie mija, sprawiedliwość nie
nadchodzi a kiedy poczujemy się bezpiecznie - przychodzi Indianin i
bez znieczulenia zdziera skalp. Wielka podróż w nieznane zaczyna
się od nudy, nic nie jest wzniosłe i idealnie czyste... ludzie
najczęściej dorównują rozumem swym wierzchowcom, a jeśli
zmądrzeją - zostają bandytami i kończą na powrozie... Życie
jest ciężkie i brudne, byle przypadek wywraca je do góry nogami:
przyrodnik zostaje kaznodzieją, bo jego osioł podczas przeprawy
przez rzekę traci roczne zbiory motyli. Taki właśnie jest świat
Dzikiego Zachodu według Mistrza McMurtry: w niczym nie przypomina
heroicznych westernów, które tyle zawdzięczają poetyce klasycznej
greckiej tragedii.
W tym świecie jednak coś
mimo wszystko udaje się uratować. Wbrew wszystkiemu można dobrze
wychować syna, kochać kobietę, przeżyć prawdziwą przyjaźń...
a czasami udaje się komuś pomóc.
To mało według skali
porównawczej z innych eposów. To dużo, jeśli pomyślimy o
doświadczeniach na miarę drugiej wojny światowej a nie wojny
trojańskiej.
Ale i tak z całej tej
dużej powieści najważniejsze dla mnie było jedno zdanie.
Z tymi życiowo ważnymi
cytatami sprawa jest złożona. Pełnią rolę modlitwy określającej
stosunek do świata, chociaż bardzo często daleko im do kanonów
religijnych, a niektóre, takie, jak przedbitewna modlitwa Conana z
klasycznego filmu "Conan Barbarian" z Arnoldem
Schwarzeneggerem, mogłyby załamać czy śmiertelnie obrazić
człowieka wierzącego.
Są wśród tych słów
takie, które po prostu pocieszają - niczym napis na pierścieniu
chorującego przewlekle króla: TEN DZIEŃ RÓWNIEŻ MINIE.
Wszystkie działają
trzeźwiąco i przywracają właściwą hierarchię oceny świata.
Moje słowa wypowiedział
kapitan Gus McCrae:
"bo my nie
wypożyczamy świń i trzeba to jasno powiedzieć. Człowiek, który
chce wypożyczyć świnię, nie cofnie się przed niczym".
Opisujesz, Piotrze, otaczający świat przy pomocy pisma, rysunku, fotografii, bywa że przemierzasz go boso, fascynują cię minione dni, zapomniane obyczaje i kultura. A gdybyś miał coś mu powiedzieć wprost?
Czasami zdarza się tak
dziwnie, że powinienem coś powiedzieć ludziom. To zazwyczaj
sytuacja dla mnie lekko niezręczna i nienaturalna, bo jestem
wyrafinowany jak budowa cepa i jak mam coś do powiedzenia to mówię,
a jak nie - to milczę. Wywołany do odpowiedzi najczęściej mówię
z głowy czyli z niczego... ale ponieważ jestem człowiekiem w
dużej części zbudowanym z rozmaitych tekstów, jak przystało na
postmodernistę - ratuję się w takiej sytuacji historią.
Tu pasuje mi opowieść o
Winstonie Churchillu, którego poproszono aby przemówił do uczniów
swej dawnej szkoły, której w dzieciństwie szczerze nie znosił.
Podobno stanął przed
kilkoma setkami dzieci oczekujących na Wielkie Słowa
najwybitniejszego Anglika wszech czasów i zamilkł.
Po chwili powiedział z
mocą: NIE PODDAJCIE SIĘ.
Zamilkł znowu.
Odszedł od mikrofonu w
stronę swojego miejsca wśród honorowych gości, ale nagle zawrócił
i powiedział do uczniów: NIE PODDAJCIE SIĘ.
I całkowicie wyczerpany
usiadł. Nie miał im nic więcej do powiedzenia.
No to co więcej ja mogę
powiedzieć?
Mógłbyś niejedno, ale po co? Wyraziłeś już wiele w swojej książce „Królewskie psy. Morrigan”, która dla mnie stała się źródłem zawiłych rozważań, a jednocześnie okazała się dobrą zabawą.
Dziękuję, Piotrze, za Twoją Orchideę, kolejny diament w mojej kolekcji i być może kolejne wspaniałe odkrycie dla niektórych z czytelników.
Piękna wypowiedź o "Lovesome Dove", dzięki Piotrze. To też moja książka życia. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się o niej więcej, zapraszam na poświęconą jej stronę.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz ja. Zdanie "Człowiek, który chce wypożyczyć świnię, nie cofnie się przed niczym" wypowiada w powieści Wilbarger, nie Augustus :) Za to w październiku wyjdzie w Vesperze nowe wydanie "Na południe od Brazos" - ilustrowane fotografiami z epoki i z filmu.
OdpowiedzUsuń