P A P I E R O W E O R C H I D E E
Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.
Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję.
Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!
Papierowa Orchidea Anny Pasikowskiej
Nowym gościem, który zgodził się
nam opowiedzieć o książce szczególnej w swoim życiu jest Anna
Pasikowska, autorka głównie romansów. Witaj Anno!
Witaj Kamilu, dziękuję za zaproszenie
do Twojej Papierowej Orchidei.
To ja dziękuję za to, że z niego
skorzystałaś. A skoro tak, czekam z niecierpliwością na Orchideę.
Dla mnie taką Orchideą
są książki do których wracam, które przeczytałam w swoim życiu
więcej niż jeden raz. Pierwszą z nich jest „Anna Karenina”
Lwa Tołstoja. Po raz pierwszy przeczytałam ją kiedy byłam
nastolatką a więc baaaardzo dawno temu. Potem była moją lekturą
na studiach, a potem wracałam do niej jeszcze kilka razy, i nawet
teraz niedawno znów ją przeczytałam. Najdziwniejsze jest to, że
za każdym razem jak czytam to znajduję w niej coś innego i za
każdym razem łudzę się że Anna jednak nie rzuci się pod ten
pociąg.
Wyobraź sobie, że
dopiero jako kobieta dojrzała zrozumiałam dlaczego ona w ogóle to
zrobiła, ale widocznie do pewnych wydarzeń w naszym życiu, do tego
żeby je zrozumieć, musimy po prostu dorosnąć. Poza tym wydaje mi
się, a nawet jestem pewna, że czytając daną pozycję literacką w
poszczególnych etapach swojego życia zawsze podoba nam się w niej
coś innego i zawsze odnajdujemy w niej to co akurat nam jest
potrzebne. A dlaczego akurat ta pozycja? No cóż uwielbiam czytać o
pięknej, wielkiej miłości okraszonej wielkim dramatem, osadzonej w
XIX wiecznych realiach zwłaszcza. Jak czytam tę powieść to czuję
się jakbym tam była, w Petersburgu, Moskwie, uwielbiam ten klimat,
tę atmosferę życia w magnackich pałacach, mogę również wsiąść
do czarownej karety, zatańczyć w oszałamiającej sukni na wielkim
balu. Chciałabym żyć w tamtych czasach.
Widzę, że Twoje
romanse nie były przypadkiem, a w pewnym sensie zapiskami tego, co
Ci gra w duszy. W końcu nie kto inny jak Tołstoj napisał niegdyś:
„Nienawidź zła w człowieku, człowieka kochaj.” Ale zaraz, czy
dobrze zrozumiałem, że chcesz nam dziś opowiedzieć o jeszcze
jednej książce?
Tak, ta druga powieść
towarzyszy mi również od bardzo dawna, nazywam ją wręcz swoją
literacką biblią. To trylogia Stanisławy Fleszarowej-Muskat
„Pozwólcie nam krzyczeć”, „Przerwa na życie”, „Wizyta”.
Tę powieść również przeczytałam kilkukrotnie, za każdym razem
przeżywając podobne emocje. Ta historia mnie porywa, jej akcja
rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, zaczynając się w
czasie drugiej wojny światowej, a kończy się wiele lat po niej.
Historia Magdaleny urzeka mnie za każdym razem tak samo, przeżywam
razem z nią to co ona przeżywa. Fleszarowa pisze tak pięknie i
wiarygodnie, że aż trójwymiarowo. Z pewnością te dwie pozycje
wywarły duży wpływ na moje życie pisarskie, a nawet na pewno bo
jedna z moich czytelniczek powiedziała że moja ostatnia powieść
Pałac z lusterkami jest napisana z taką samą pasją jak Anna
Karenina. Myślę że większego komplementu nie mogłam usłyszeć.
Wygląda więc na to,
że dziś otrzymałem cały bukiet Papierowych Orchidei. Przyznam
się, że o ile znam twórczość Lwa Tołstoja to już powieść
Stanisławy Fleszarowej-Muskat pozostaje dla mnie tajemnicą. Teraz
nie pozostaje mi nic innego jak tylko rozwiać tę tajemnicę
pogrążając się w lekturze.
Rozmawiamy o
książkach, a przecież sama także je piszesz. Opowiedz, proszę, o
swej pasji... do książek. Wyczerpmy temat.
Tak, piszę powieści.
Ale wcześniej przeczytałam tysiące książek, różnych. Pisać
zaczęłam dość późno, bo tuż przed czterdziestką. Nigdy
wcześniej nic nie napisałam, a nawet nie próbowałam. Teraz mam na
koncie trzy napisane powieści z czego dwie są wydane i w formie
papierowej i elektronicznej. Zastanawiałam się skąd u mnie się
wzięła chęć do pisania. I wiesz, przypomniałam sobie, że jako
mała dziewczynka uwielbiałam zmieniać zakończenia znanych bajek i
opowiadać je po swojemu, i tworzyć całkiem nowe. Oczywiście
czytałam je wszystkie pasjami, żyłam nimi i to one wywarły wielki
wpływ na moje życie i na wyobraźnię bez której pisarz nie
napisałby żadnej powieści.
Chyba nie będę
oryginalna jak napiszę, że moją ulubioną był Kopciuszek, może
dlatego że chyba zawsze tak się czułam, nieco samotna, zagubiona,
wystraszona. Na szczęście wszystkie te cechy nie towarzyszą mi już
od dawna, a w każdej z moich powieści, teraz to sobie uświadomiłam,
jest trochę kopciuszka.
I zaczęłam pisać takie
powieści jakie sama chciałabym czytać, takie właśnie bajkowe,
aczkolwiek osadzone w polskich realiach.
Był czas, że
zachłysnęłam się literaturą amerykańską, współczesną,
przeczytałam setki książek amerykańskich autorek. Ale teraz od
dość dawna czytam prawie wyłącznie polskich autorów których
odkryłam i poznałam, niektórych nawet osobiście, dzięki pewnej
facebookowej grupie Tfórca.
Dzięki tej grupie
dowiedziałam się, że mnóstwo ludzi pisze, że robią to dobrze,
bo wstyd się przyznać, ale jeszcze rok temu myślałam, że mamy w
Polsce pięciu autorów. Ja, osoba której pasją jest literatura tak
właśnie myślałam. Ale wcale nie jest mi wstyd, a dlaczego? A
dlatego że nasi polscy wydawcy kompletnie zapominają o polskich
autorach których wydają, a wydają dużo. Niestety promują tylko
tych uznanych zagranicznych, albo nieznanych ale też zagranicznych.
Zupełnie tego nie pojmuję bo wypromowanie polskiego autora kosztuje
tyle samo co zagranicznego. Dla mnie wygląda to tak jakby wstydzili
się rodzimej literatury, jakby sami uznawali ją za gorszą. No to
skoro tak, to po co w ogóle wydają, w przypływie szczęścia
stawiają delikwenta na półce w empiku, gdzieś w kącie na dolnej
półce i myślą że czytelnik sam się dokopie. Nie łudźmy się –
nie dokopie się, czytelnik kupi to, co stoi na wierzchu, na
wysokości wzroku, a najlepiej wielokrotnie widziane w różnych
eksponowanych miejscach.
Moim marzeniem jest żeby
polscy autorzy mieli taką promocję jak Dan Brown, Zafon, Murakami,
Larson i inni „wielcy”, bo jak najbardziej na to zasługują.
To naprawdę piękne
marzenie. Kto wie, Anno, być może kiedyś się spełni. Do tego
czasu pozostaje nam pisać mimo wszystko. Z myślą o czytelnikach,
którym gorąco polecam powieści Anny Pasikowskiej PAŁAC Z
LUSTERKAMI oraz ROLLERCOASTER. Zarówno w wersji
papierowej jak i elektronicznej.
Jaki piękny wywiad, Anno! :) Bardzo cieszę się, że poznałam Cię osobiście, a otrzymany od Ciebie "Pałac z lusterkami" czytam z niekłamanym zachwytem. Po następną Twojego autorstwa też sięgnę i życzę szybkiego wydania tej, która w szufladzie dojrzewa:)
OdpowiedzUsuńAniu dziękuję , balsam na moją duszę:)))
OdpowiedzUsuńAniu....."ale widocznie do pewnych wydarzeń w naszym życiu, do tego żeby je zrozumieć, musimy po prostu dorosnąć. Poza tym wydaje mi się, a nawet jestem pewna, że czytając daną pozycję literacką w poszczególnych etapach swojego życia zawsze podoba nam się w niej coś innego i zawsze odnajdujemy w niej to co akurat nam jest potrzebne". Podpisuję się pod tymi słowami, jola kwiatkowska
OdpowiedzUsuńCo my byśmy zrobiły bez literatury? Dzięki niej żyjemy po wielokroć:)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dziś tak niewiele osób pamięta, że czytanie to nie przykry obowiązek i marnowanie czasu, a przyjemność i możliwość samorozwoju. Ale Skąd o tym może wiedzieć ktoś, kto nigdy nie przeczytał książki...
OdpowiedzUsuń