niedziela, 13 maja 2012

PAPIEROWA ORCHIDEA Małgorzaty Kalicińskiej


P A P I E R O W E   O R C H I D E E



Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.

Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję. 

Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!





Papierowa Orchidea Małgorzaty Kalicińskiej

fot. Magda Wiśniewska Krasińska

Małgorzata Kalicińska, osoba której, jak sądzę, nie muszę nikomu przedstawiać – najbardziej znana czytelnikom z kultowej serii „Nad rozlewiskiem”, obecnie oczekująca na premierę swej najnowszej powieści „Lilka”. Pani Małgorzata długo rozmyśla nad wyborem tej jedynej Papierowej Orchidei, w końcu jednak przywołuje w pamięci tytuł, a całą książkę streszcza krótko, ale jakże treściwie, jako: „Rzecz o ojcu”.

 

Która z książek  przeczytanych jest tą, o której warto napisać, że byłą ważna, że się zafiksowała w głowie? Dlaczego?
Za każdym razem inna.
Kiedy byłam małym dzieckiem każda nowo odkryta, przeczytana była tą fajną, nową, ale tylko te do których się wracało miały na drugie – „ulubiona”.
Może to jest ten klucz?
Jak dorosłam, niejednokrotnie wracałam do „Ziela na Kraterze” Melchiora Wańkowicza. To po pierwsze piękna opowieść rodzinna, autobiograficzna, po drugie portret niezwykłego człowieka wraz z całym jego otoczeniem, po drugie portret jego rodziny i istniejących tam praw, temperatury, miłości, i szacunku. Po trzecie znakomity język literacki, po czwarte i to sprawdziłam później, można ją czytać co kilka lat i wyłapywać co raz to inne rodzynki.
To też opowieść o tym, jak ważny jest ojciec w życiu panien, jak ściśle jednak ówcześnie zdecydowanie rozdzielnie nakreślone role rodzicielskie spełniły swoją świetną rolę wychowawczą. Czyta się to z radością, ciekawością, łzami, śmiechem… może nawet lekką zazdrością, choć ja akurat miałam to szczęście że i mój tatko był wspaniały, a moje dzieciństwo ciekawe i rozbiegane. Do dzisiaj wiem ile dał mi mój tatko, jaką bazę, ile miłości i wiedzy, żartu i czułości.

„Ziele na kraterze” – ja bym napisała: Rzecz o ojcu.     


Dodatkowo, specjalnie z myślą o swoich czytelnikach, Małgorzata Kalicińska opowiada o swej najnowszej powieści. Poznajcie "Lilkę".

Marianna właśnie tarła ziemniaki na placki, gdy Mirek jej powiedział, że odchodzi...
W naszym życiu takie sprawy wydarzają się zwyczajnie, nie filmowo, także problem siostry wyskakuje jak przysłowiowy Filip.
Marianna (bohaterka Lilki) to kobieta dojrzała, z pewnym już doświadczeniem. 50+ to czas przełomu, swoisty rubikon – dzieci wyfruwają z gniazda, rodzice nas opuszczają, półka z przyjaciółmi i ciotkami, wujami – pustoszeje. Taki czas.
Warkocz uczuciowy Lilki i Marianny plecie się z innymi warkoczami z życia bohaterki. I mimo wyfrunięcia syna zagranicę, mimo odejścia męża, pozostaje jej jeszcze tyle miłości, przyjaźni – wujo, tatko, Włodek – stary kumpel, znienacka też Lilka, przyrodnia siostra i jej sprawy.
Marianna ma koło siebie dwóch starych tetryków, właściwie trzech gdyby policzyć też i Kobylińskiego. To dla niej potężny mur, oparcie. Stara gwardia kochających ją mężczyzn – ojca, wuja i przyjaciela domu, pracownika ojcowego, Kobylińskiego, który właściwie jak Felicjan Dulski wiele w tej powieści nie mówi. A też Włodka, zrzędy i złośliwca, znakomitego dziennikarza.
Najważniejsza jednak w życiu bohaterki okazuje się nielubiana przyrodnia siostra.



fot. Magda Wiśniewska Krasińska


Mamy więc pierwszą PAPIEROWĄ ORCHIDEĘ. Zostaje nią "Ziele na kraterze" Melchiora Wańkowicza. Dziękuję serdecznie Pani Małgorzacie i życzę, by "Lilka" także zamieszkała, być może już wkrótce, w czyimś sercu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz