środa, 9 maja 2012

Bez ramiączka. John Sargent i upadek Madame X - Deborah Davis


Francja - jakiż to dziwny, niezwykły i niepojęty kraj! Jakże ciężko zrozumieć ten, zupełnie obcy świat, który rządzi się własnymi prawami i własnym systemem moralnym!




Bez ramiączka. John Sargent i upadek Madame X - Deborah Davis


Wiecie... zadziwiają mnie ostatnimi czasy książki, po które sięgam. W zasadzie to zadziwia fakt, że mogłem wcześniej uznawać je za niewarte uwagi, bo oto kolejna z półki "niegodnych" zyskuje moje uznanie. Bez ramiączka to fascynująca opowieść łącząca w sobie biografie dwóch niezwykłych postaci: Amelie Gautreau, kobiety wpisującej się swym nietuzinkowym wyglądem w kanon idealnego piękna XIX-wiecznych paryskich salonów oraz Johna Sargenta, błyskotliwego artysty o amerykańskich korzeniach walczącego z uporem o należne mu miejsce pośród wziętych malarzy. Są to bez wątpienia historie dwóch skrajnych osobowości, ludzi nietuzinkowych i kontrowersyjnych na swój indywidualny sposób, walczących o prestiż w bezlitosnej dżungli paryskich elit, gdzie jeden błąd może zruinować wszystko, co budowało się długimi latami - honor, szacunek, poważanie, rozgłos... Deborah Davis znakomicie przedstawia obie sylwetki, posiłkując się w swej analizie bogatą bibliografią. Nie snuje kolejnej monotonnej "opowieści przy ognisku" o dawnych czasach, a zręcznie przedstawia nam bohaterów takich jakimi byli, z wszystkimi ich słabostkami i ułomnościami. Zawsze jednak uzasadnia i popiera faktami swe prywatne osądy, przez co ukazuje swój szacunek do własnej pracy i postaci, które uwiecznia.


Książka Davis, to nie tylko sprawozdanie z przeszłości, ale też atlas architektoniczny Paryża XIX wieku, poradnik makijażu, katalog sztuki oraz wierny szkic psychologiczny francuskiej bohemy i inteligencji w jednym. Za sprawą dużej dbałości o szczegóły czytana treść zyskuje nowy wymiar - praktyczny, bo ukazuje od warsztatu to, co zazwyczaj pokazywane jest tylko powierzchownie. Autorka nie zwraca uwagi jedynie na efekt wizualny panujących w modzie trendów, a wyjaśnia sposoby  służące uzyskaniu tego efektu. Nie mówi nam na przykład, że ówczesne damy szczególnie upodobały sobie biały makijaż, ale tłumaczy, iż najlepszy, najbardziej wówczas pożądany efekt uzyskiwano nakładając na twarz emalię w kolorze macicy kostnej, co miało też swoje wady, gdyż emalia łatwo pękała pokrywając twarz siatką sztucznych zmarszczek. To się nazywa konkret, nieprawdaż! Podobnie sprawa wygląda z interpretacją sztuki, a szczególnie wiele miejsca poświęconego jest losom tytułowego portretu Madame X (czyli Amelie Gautreau) począwszy od motywacji jego stworzenia, poprzez historię powstania działa i skandal, który wybuchł po jego wystawieniu w Salonie, na uznaniu go za arcydzieło sztuki kończąc.

Nasuwa się zatem pytanie: czy po lekturze Bez ramiączka przekonałem się choć odrobinę do miasta świateł, czy choć trochę odkryło przede mną swych tajemnic? Owszem odkryło, choć te akurat nie zmieniają mojej mało pochlebnej opinii o Paryżu oraz w ogóle francuskiej mentalności. Zbyt dużo w niej ostentacyjnej awangardy i wyniszczającej próżności - zbyt mało mnie. Książkę jednak oceniam pozytywnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz