Takie były nasze rozmowy po zamknięciu sulmońskiej skrzynki (czy skrzyni). Nie mogliśmy podejrzewać, że to zamknięcie nie było wcale definitywne.
Tak brzmiało ostatnie zdanie napisane przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Napisane właśnie w momencie, gdy snuta historia (oparta zresztą na rzeczywistych faktach, w pewnej mierze) poczęła się rozwijać w zaskakujący sposób. Czy to nie pobudza wyobraźni? Owszem i to dosyć mocno. Jaki zwrot akcji szykował nam autor jednak już się nie dowiemy. Pozostawia to mocny niedosyt, co nijak nie zmienia faktu, że książka warta jest uwagi, i nie tylko przez wzgląd na twórcę. Niezależnie od tego, iż wydany tekst był jeszcze w rękopisie, niedopracowany - można z czystym sumieniem uznać go za, mówiąc kolokwialnie, kawał dobrej literatury. Po tej lekturze nabrałem niemałą ochotę na zapoznanie się z treścią Wędrowca cmentarnego, który to także opublikowany został jako utwór niedokończony, niedługo przed opisywaną tu pozycją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz