P A P I E R O W E O R C H I D E E
Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.
Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję.
Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!
Papierowa Orchidea Karola Kłosa
Korol Kłos – rozpoznawalny w dużej mierze dzięki powieściom „Latarnik” i „Latarniczka”, ale też jako dziennikarz obywatelski społecznościowego portalu informacyjnego Wiadomości24.pl.
Karolu, znasz ideę PAPIEROWEJ ORCHIDEI. Na pewno przygotowałeś
czytelnikom coś specjalnego. Oddaję Ci zatem głos.
Dziękuję. Twój projekt jest niezwykle interesujący dla kogoś
takiego jak ja, który od dzieciństwa żyje wśród książek i nie
ma absolutnie żadnej nadziei na to, aby się cokolwiek zmieniło.
Książki to moja największa z pasji, bo znacznie mniej mnie
angażuje fotografia, sztuka (freski), dziennikarstwo, czy latarnie
morskie. Chociaż o latarniach morskich są właśnie moje książki,
albo raczej latarnie stoją w tle i przyglądają się temu co się
na kartach powieści dzieje.
Najważniejszą książką w moim
życiu jest pięknie wydany z mnóstwem wspaniałych ilustracji tom
"Baśnie z dalekich mórz i oceanów" Wandy Markowskiej i
Anny Milskiej. Te cudowne opowieści nie tylko zauroczyły mnie
podwodnymi światami, ile raczej pokazały jak bujna może być
wyobraźnia człowieka, jak egzotyczne miejsca mogą być nam aż
tak bardzo bliskie, a także w jak niezwykłej scenerii może dziać
się życie zupełnie takie samo jak każdego z nas. Wystarczy tylko
szeroko otworzyć oczy ze zdziwienia i tym zdziwieniem patrzeć,
chłonąć, albo samemu tworzyć. Ta książka uzależniła mnie od
literatury, od fikcji, ale także od realnego życia w pobliżu
morza. To dlatego w moich książkach fikcja miesza się z
rzeczywistością i w zasadzie nie wiadomo co jest prawdą, a co już
nie.
Później przyszły kolejne etapy zakochania się mojego w
bajkach "Alicja w krainie czarów" i wiele innych.
"Baśnie z dalekich mórz i oceanów" - kiedy
przeczytałeś tę książkę? I czy miała ona jakikolwiek wpływ
na Twoje zamiłowanie do latarni morskich, czy może latarnie
przyszły później w jakichś innych okolicznościach?
Latarnie morskie przytrafiły mi się później. To była okazja
na pracę w pobliżu domu, bo pracowałem na budowie Elektrowni
Jądrowej Żarnowiec, a do domu przyjeżdżałem tylko na
niedzielę. Baśnie natomiast nauczyły mnie dystansu do treści
narracji, uzmysłowiły, że wcale nie trzeba pisać prawdy.
Oczywiście, prawda również trafia do moich książek po to, by
uwiarygodnić opowieść. Niektóre fragmenty mówią o tak dobrze
znanych sprawach, relacjonują pamiętane przez wszystkich
wydarzenia, że czytelnik może sobie pomyśleć: skoro tamto jest
prawdą, to może i reszta również.
Pierwsze baśnie czytałem
zaraz po poznaniu literek, więc może w drugiej klasie szkoły
podstawowej. Zafascynowały mnie specyficznymi opowieściami, bo
nie mówiącymi o świecie, tylko o marzeniach i wyobraźni. To
pewnie dlatego teraz nie znoszę książek historycznych.
Za to wiele innych czytasz z pasją. Wspomniałeś przed wywiadem
o bardzo interesującej i dobrze rokującej akcji. Opowiedz
czytelnikom o tym, czym jest Szybka Książka Miejska.
O akcji Szybka Książka Miejska dowiedziałem się z profilu o
takiej nazwie na Facebooku. Chodzi o to by nie wyrzucać
przeczytanych książek. Dotyczy to również książek starych, od
dawna zalegających w szafach. Organizatorzy zbierają te książki,
a następnie rozkładają je w wagonach Szybkiej Kolei Miejskiej na
terenie trójmiasta. Wszystkie książki są specjalnie oznaczone,
aby można było łatwo znaleźć informacje o akcji.
Można też samodzielnie zostawiać książki podobnie oznaczone
w tramwajach, pociągach, dworcach. Ostatnio dowiedziałem się o
przyłączeniu do akcji Winiarni Literacka w Gdańsku z ulicy
Mariackiej. Oznaczyłem więc trzy swoje książki, pojechałem do
Winiarni Literacka i tam zostawiłem swoje książki, a w zamian do
czytania zabrałem trzy inne. W ten sposób za darmo można czytać,
podobnie jak w bibliotekach.
Podoba mi się ta akcja. Słyszałem już o niejednej wymianie
książek, jednak z reguły były to cykliczne wydarzenia,
powtarzające się raz na jakiś czas. Tutaj nie ma uzależnienia od
terminu, albo obawy, że np. przegapimy wymianę. Bardzo się
cieszę, że coś takiego zaistniało w Polsce i, jak rozumiem,
cieszy się pewnym powodzeniem. Kto wie, może wkrótce ten pomysł
powędruje wgłąb kraju, aż po ośnieżone szczyty Tatr. Miejmy
nadzieję, że tak będzie.
Dziękuję. KK
OdpowiedzUsuń