poniedziałek, 1 lipca 2013

PAPIEROWA ORCHIDEA Lucyny Olejniczak



P A P I E R O W E   O R C H I D E E




Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.

Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję. 



Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!


Papierowa Orchidea Lucyny Olejniczak



Wprost nie mogę się doczekać kolejnej Papierowej Orchidei. Bez zbędnych wstępów przedstawiam Wam więc kolejną autorkę – Lucynę Olejniczak. Lucyno, jaka jest…

Moja papierowa orchidea? Pewnie uzbierałby się z nich mały bukiecik, ale zdecydowanie najważniejszą byłaby książka wydana na początku XX wieku „Kobieta lekarką domową” Anny Fisher-Dückelmann. Ta książka, poza naprawdę ciekawą zawartością, miała dla mnie wartość sentymentalną. Przywiózł mi ją kiedyś ojciec z Wiednia, gdzie leżała gdzieś na strychu naszej nie mówiącej już po polsku rodziny. Okazało się, że należała wcześniej do mojej babci, która mieszkała tam w młodości i tam wyszła za mąż za mojego dziadka. Wyobrażam sobie, bo pewności niestety nie znam, że dostała ją od kogoś w prezencie ślubnym i według wskazówek w niej zawartych zajmowała się swoją, powiększającą się szybko rodziną. Mam powody tak sądzić, ponieważ mój ojciec często stosował na sobie i na nas zabiegi, które znalazłam później w tej książce. Zwłaszcza zioło i wodolecznictwo.

To brzmi jak początek dobrego kryminału: wiedeńska, stara księga i rodowe tajemnice… Uchyl nam rąbka, Lucyno. Zdradź nam, jakie mądrości skrywała w swym wnętrzu „Kobieta lekarką domową”?

Pamiętam przepiękne czarno-białe ryciny i kolorowe ilustracje, z których niektóre można było otwierać i oglądać, na przykład, zdjęcie płodu w brzuchu matki. Zdjęcia pięknie ubranych i uczesanych kobiet, zawsze w towarzystwie służących, które się nimi zajmowały, masowały, polewały wodą, owijały w prześcieradła i pomagały ćwiczyć. Najbardziej podobały mi się tam ćwiczenia dla puszystych pań opisane jako „tarzanie się przeciw otyłości brzucha”. No i rewelacyjny aparat zapobiegający masturbacji u chłopców wyglądający jak skórzany czajnik z dzióbkiem, a dla dziewcząt sitko na paskach mocowanych wokół pasa.

Przepiękne zdjęcia przedstawiające odpoczywające na leżakach kobiety, w sanatorium i na balkonach swoich domów. I mnóstwo porad, niektórych naprawdę ciekawych i możliwych do stosowania dzisiaj, innych zabawnych i przestarzałych. Wszystko było takie sielankowe i napawające spokojem i pewnością, że kobieta- lekarka domowa poradzi sobie ze wszystkimi problemami zdrowotnymi w swojej rodzinie.

Powiedziałaś „pamiętam”, czy to oznacza, że owa książka jest już tylko wspomnieniem? Opowiedz co się z nią stało.

Niestety, książki już nie mam. Pożyczałam komu się dało i w końcu do mnie nie wróciła. Podejrzewam, że ktoś zaniósł ją do antykwariatu licząc na wysoką cenę. Nie sądzę, żeby taką dostał. Podejrzewam, że tylko dla mnie ta książka miała i nadal ma ogromną wartość. Sentymentalną, nie materialną. Trudno, już jej szukam na allegro, pewnie kiedyś kupię. Ale to nie będzie już ta sama książka… Moja Papierowa Orchidea.

Taka strata na pewno musi być przykra. Wierzę jednak, że nie umniejsza to jej znaczenia w Twoim życiu. 
Celowo, zgodnie z Twoją prośbą, pominąłem na wstępie część opisującą Ciebie jako autorkę, Lucyno. Wspomniałaś, że wolisz sama opowiedzieć o sobie. Zatem słuchamy: kim jest Lucyna Olejniczak?

Prywatnie jestem krakowianką z dziada pradziada, urodzoną w Krakowie, mieszkającą od lat w Nowej Hucie, która jest jego dzielnicą. Matką dwójki dorosłych już dzieci, wspaniałej, uzdolnionej fotograficznie córki Magdy i syna pisarza, wydającego swoje książki pod pseudonimem Jewgienij T. Olejniczak, nominowanego do nagrody im. J. Zajdla w dziedzinie fantastyki, za jedno ze swoich opowiadań. 

A pisarsko?

Na swoim koncie mam cztery wydane powieści „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, „Dagerotyp. Tajemnica Chopina”, „Jestem blisko”, „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela”, oraz udział w antologii kryminalnej „Zatrute pióra”. Byłam też felietonistką nowohuckiego Lodołamacza, napisałam reportaż z misji katolickiej w Palermo, opublikowany w krakowskim „Dzienniku”. Teraz próbuję swoich sił jako tłumaczka romansu historycznego, nie żyjącej już, bardzo popularnej we Francji i w świecie ( oprócz Polski ) pisarki – mediewistki francuskiej. W planach i w częściowej już realizacji mam dwie kolejne powieści dziejące się w Krakowie i w Nowej Hucie.

Dużo podróżuję, po świecie i po kraju. Teraz najczęściej są to spotkania z moimi przyjaciółkami pisarkami, rozsianymi po całej Polsce. Wbrew oczekiwaniom sceptyków, pisarki mogą się przyjaźnić i wspierać się, nie tylko w pracy, ale i w życiu prywatnym. Tak jest właśnie z nami, tworzymy bardzo zgraną i zżytą ze sobą grupę. Na jednym z takich spotkań wymyśliłyśmy razem formułę Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, którego główną pomysłodawczynią i szefową jest Mariola Zaczyńska. Tylko dzięki jej pracy i determinacji ten pomysł mógł ujrzeć światło dzienne i teraz możemy się pochwalić już drugą edycją festiwalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz