poniedziałek, 3 czerwca 2013

PAPIEROWA ORCHIDEA Magdaleny Zimniak



P A P I E R O W E   O R C H I D E E




Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.

Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję. 



Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!


Papierowa Orchidea Magdaleny Zimniak


Dzisiaj o swych czytelniczych wspomnieniach opowie nam Magdalena Zimniak – autorka książek „Szlak”, „Willa” (nominacja do Srebrnego Kałamarza i wyróżnienie jury w konkursie Najlepsza Książka na Jesień na portalu Granice.pl), „Pokój Marty”, „Jezioro cierni” i kilkunastu opowiadań. Osoba, którą – jak sama mówi – fascynują ciemne zakamarki ludzkiej duszy.

Magdaleno, czy potrafisz wydobyć z pamięci książkę, która wywarła na Tobie jakieś szczególne wrażenie? Może nauczyła czegoś ważnego?

Wiele jest tekstów, które poruszyły mnie bardzo silnie, wpłynęły na postrzeganie literatury, kształtowały zarówno jako czytelniczkę jak i autorkę. Jest jednak jeden nieporównywalny z żadnym innym - „Światłość w sierpniu” Williama Faulknera. To połączenie kryminału z powieścią psychologiczno-obyczajową. Bohater, Joe Christmas (inicjały JC- Jesus Christ, czy też po polsku Jezus Chrystus, co jest dość częste u pisarzy amerykańskich, którzy lubują się w odniesieniach biblijnych) jest postacią niezwykle mroczną, a zarazem skrzywdzoną, od samego początku naznaczoną potwornym nieszczęściem. Jest synem białej kobiety, być może płynie w nim również murzyńska krew, o czym jest przekonany jego ogarnięty obłędem dziadek. Joe nie będzie w stanie określić własnej tożsamości, nie poczuje przynależności do żadnej grupy. Adoptowany przez religijnego fanatyka sadystę, zostaje poddany przerażającym cierpieniom. Sam też staje się zbrodniarzem, krzywdzącym ludzi ze wściekłym okrucieństwem.

Z tego opisu nie trudno odgadnąć z jakiego powodu właśnie ta książka tak bardzo Cię zafascynowała. Joe wydaje się być doskonałym bohaterem do analizy. Dostrzegam jednak pewną niespójność z tytułem – Skoro Faulkner kreuje w książce tak mroczny charakter, ukształtowany przez cierpienie i lęk, zagubiony i zapewne pełen kompleksów, to gdzie w tym wszystkim jest miejsce na tytułową „światłość”?   

Przeciwwagą Joe jest Lena, młoda, ciężarna kobieta, porzucona przez kochanka, która wyrusza w podróż, aby go znaleźć. Dzięki niej pozostaje nadzieja. W sierpniu ma rodzić. Po angielsku tytuł brzmi "Light in August". Ma to podwójne znaczenie. Właśnie "światło", ale również "lekka". Niektórzy twierdzą, że Lena w porównaniu z Christmasem jest nudna, mało wyrazista, ale mnie podoba się właśnie jej przeciętność. Całość moim zdaniem jest genialna; buzuje emocjami, przedstawia głębokie portrety psychologiczne. To właśnie najbardziej cenię w literaturze. Po przeczytaniu długo czułam się, jakbym dostała cegłą w głowę, ale o wrażeniach nie zapomniałam nigdy. Wielokrotnie później wracałam do tej książki.

Z pewnością jest to wartościowa książka. Sam cenię podobne wartości w literaturze, tym bardziej dziękuję za przybliżenie mi tego utworu. Dla mnie Twój opis brzmi niezwykle zachęcająco. Czy chciałabyś podzielić się z czytelnikami czymś jeszcze poza swoją Orchideą?

Tak, chciałabym polecić Festiwal Literatury Kobiecej w Siedlcach, który w tym roku będzie miał już drugą edycję. Kiedyś uparcie twierdziłam, że podział na literaturę kobiecą i… (nie przychodzi mi do głowy żadne adekwatne określenie – przecież nie męską) jest sztuczny i nic nie wnosi. Gdzieś głęboko tkwiło przekonanie, że literatura kobieca oznacza mało ambitna, podrzędna. Termin, jak zauważyła moja koleżanka po piórze, Hania Cygler, wymyślili mężczyźni, wyrażając tym samym pogardę dla kobiecego pisania. Przeszedł on jednak sporą metamorfozę. Nie dla wszystkich oznacza już podrzędny romans. Coraz więcej osób twierdzi, że to dramat, literatura obyczajowa, psychologiczna, koncentrująca się na emocjach. Niestety, stereotyp wciąż funkcjonuje. FLK pokazuje, jak różnorodne książki tworzą kobiety. Idea narodziła się w Siedlcach podczas panelu pisarek, a główną pomysłodawczynią była Manula Kalicka. Festiwal doszedł do skutku dzięki zaangażowaniu autorek z Grupy Siedleckiej, szczególnie pełnej energii i zapału Marioli Zaczyńskiej. Nagrody przyznawane są w dwóch kategoriach: Pióra dla najbardziej poruszającej książki roku i Pazura dla najsympatyczniejszej/najśmieszniejszej.

Zachęcam do odwiedzenia strony Festiwalu http://www.flk.siedlce.pl/

Ja ze swojej strony także zachęcam do zapoznania się przynajmniej z ideę festiwalu. Jak zawsze jestem za łamaniem wszelkiego rodzaju stereotypów. Sam zresztą zacząłem przygodę z pisaniem pod wpływem twórczości polskiej autorki, a więc polskiej kobiecej literatury. Życzmy organizatorom jak największego sukcesu w prowadzonych działaniach.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz