P A P I E R O W E O R C H I D E E
Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.
Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję.
Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!
Papierowa Orchidea Agnieszki Pileckiej
Dzisiejsza Papierowa Orchidea będzie nieco inna niż wszystkie, ponieważ będzie to Orchidea czytelnicza, nagrodzona w konkursie towarzyszącym rozmowie z Gregiem Gajkiem. Autorką opinii jest Agnieszka Pilecka, felietonistka magazynu historyczno-społeczno-kulturalnego Karaimów, recenzentka literacka m.in. portalu Wywrota.pl i portalu Niedobre Literki. Agnieszka aktywnie uczestniczy w konkursach literackich, zresztą nie bez sukcesów, bo dzięki temu była publikowana m.in. w Grabarzu Polskim czy wspomnianej już Wywrocie. Aktualnie można ją przeczytać w pierwszym numerze Magazynu Histeria… no i poniżej:)
Serdecznie zapraszam do lektury!
Uwielbiam książki. Przede wszystkim czytać, ale także: wąchać, głaskać, oglądać i posiadać. Już od najmłodszych lat, były one dla mnie czymś więcej niż zlepkiem kartek. Były ze mną od początku życia i zostaną w nim do samego końca.
To dzięki rodzicom książki stały się dla mnie tak istotne. Mama zaraziła mnie pasją czytania do tego stopnia, że już jako dziecko większość pieniędzy jakie udało mi się odłożyć, wydawałam na „coś do czytania”. Znajomi rodziców obserwowali mnie ze zdziwieniem, ale i z politowaniem. Stukali się w głowę, widząc, że w prezencie urodzinowym dostaję kolejną lekturę. Chyba myśleli, że dla dziecka to kara. Może dla innego tak. Ale dla mnie książka zawsze była i zawsze będzie najlepszym prezentem jaki można otrzymać lub podarować.
Mogłoby się wydawać, że w związku z tym wybranie papierowej orchidei będzie dla mnie problematyczne. Można by przypuszczać, że wybranie tylko jednej książki będzie sprawiało mi trudność. Nic bardziej mylnego. „Małego Księcia” dostałam na ósme urodziny od koleżanki z podstawówki. Jak nie trudno się domyślić, pochłonęłam go niemal od razu. Ciekawił mnie, fascynował. Choć wtedy może nie do końca go rozumiałam, nie w pełni go pojęłam. Później, również w podstawówce, „musiałam” go przeczytać, gdyż był lekturą szkolną. Mimo iż powoli zaczynałam już buntować się na języku polskim i zaprzestałam czytanie jakichkolwiek lektur obowiązkowych, przeczytałam go. Zrobiłam to tylko dlatego, że za pierwszym razem mi się spodobał. Kolejne było gimnazjum. Wystawialiśmy przedstawienie nawiązujące do „Małego Księcia”. Momentalnie przypomniało mi się o książce, łyknęłam ją po raz kolejny.
Liceum, konkurs recytatorski. Przede mną zadanie, albo raczej dwa: wiersz + kawałek prozy. Gra Wojskiego na rogu z Pana Tadeusza w akompaniamencie rozmowy z pijakiem opisanej przez cudownego autora jakim jest Antoine de Saint-Exupéry. Może dość nietypowe połączenie, jednakże takie właśnie wybrałam, gdyż sprawiało mi przyjemność. Od razu wiedziałam, że fragment jaki wybiorę będzie pochodzić z tej konkretnej książeczki. Nie wiedziałam tylko jaki to będzie. Dlatego też musiałam przeczytać ją całą, po raz kolejny, aby wybrać coś odpowiedniego. Rozmowa z pijakiem zwyciężyła.
Studia. Nie jestem pewna czy nie użyłam jakiegoś fragmentu książki w pracy dyplomowej. Albo zamierzałam go użyć, ale tego nie zrobiłam, gdyż na resocjalizacji mogłoby to wyglądać „nie poważnie”. Bo właśnie tak niektórzy myślą o tej książce. Kojarzy im się z czymś głupim, dziecinnym. Myślą, że to cieniutka lektura dla dzieci. Nie jest to lektura dla dzieci. Nie jest to także lektura dla dorosłych. Otóż „Mały Książę” jest książką dla każdego. W każdym wieku. Na każdym etapie życia. W każdej chwili. I to czyni ją piękną. Za każdym razem gdy ją czytam, dostrzegam coś innego, coś nowego. Dopatruje się rzeczy, na które nie zwróciłam uwagi poprzednim razem. W moim życiu dochodzą nowe doświadczenia, zmierzam na inne etapy, poznaję nowe rzeczy. Czytając patrzę przez pryzmat tych doświadczeń. Doświadczeń, których nie było poprzednio. Dlatego też nie dostrzegałam wielu rzeczy zawartych w tekście. W zasadzie można by powiedzieć, że tak jest z każdą książką. Tak jest też z każdym filmem. Jednakże to jedyna do której mnie tak ciągnie. Jedyna do której tyle razy wracam, za każdym razem z jeszcze większą ciekawością i entuzjazmem niż to było wcześniej.
Nie przepadam za kwiatami. Ale to jest właśnie moja Orchidea. Albo nawet róża. Ukochana róża, taka, jaką miał Mały Książę. Choć ona była jedyna i niepowtarzalna. Ale myślę, że każdy ma swoją ukochaną, niepowtarzalną różę. Każdy też posiada swoją wspaniałą orchideę. Kwiat, który znaczy dla niego wiele, choć dla osób postronnych jest tylko kolejną, zwykłą rośliną, która stoi na ich drodze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz