P A P I E R O W E O R C H I D E E
Orchidee to kwiaty magiczne, urzekające swym wysublimowanym pięknem i delikatnością płatków łagodzącą surowe pędy. Prostota w połączeniu z artyzmem - czy to właśnie przepis na ideał? Nie zawsze, bo wiemy doskonale, iż każdy człowiek ceni sobie inne wartości, często skrajne. Pamiętajmy jednak, że Orchidee należą do najbogatszej w gatunki rodziny roślin kwiatowych, różniących się nieraz diametralnie w swym wyglądzie. To właśnie to bogactwo form, kolorów, kształtów sprawia, że każdy może odnaleźć w nim okaz najdoskonalej wyrażający jego samego. Będący odzwierciedleniem własnej duszy.
Podobnie jest z książkami - kto czyta, chociaż sporadycznie, z całą pewnością zachował w swej pamięci jakieś dzieło szczególne. Książkę wyjątkową, która wpłynęła na jego życie, poruszyła dogłębnie, zwróciła uwagę na ważne aspekty, a może po prostu pojawiła się, gdy była najbardziej potrzebna lub najzwyczajniej w świecie przywołała szczery uśmiech? Chyba każdy ma tę swoją jedyną Orchideę pachnącą papierem, o liściach wesoło szeleszczących na wietrze i wypełnionych sensem kwiatach rozbudzających w sercu radość i nadzieję.
Strona PAPIEROWE ORCHIDEE powstała, by spośród całej feerii tomów zalegających w naszej pamięci, odnaleźć właśnie te najcenniejsze, o co poproszę wielu interesujących, cenionych ludzi, w których życiu literatura zajmuje poczesne miejsce. Kto wie, może ich Orchidee zakwitną i w naszych sercach!
Papierowa Orchidea Agnieszki Lingas-Łoniewskiej
Jestem marzycielką
wierzącą w to, że warto realizować własne pasje i nie dawać się przeciwnościom
losu – opisuje siebie Agnieszka Lingas-Łoniewska, autorka m.in. bardzo dobrze
odebranej przez czytelników trylogii „Zakręty losu” oraz najnowszej serii pt. „Łatwopalni”
Agnieszko, mogę cię
prosić, abyś przedstawiła się nam nieco dokładniej?
Oczywiście, że tak. Mieszkam we Wrocławiu, jestem mężatką,
mam dwoje dzieci, trzy koty i psa. Ukończyłam filologię polską, a także studia
podyplomowe w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Uwielbiam
muzykę, stanowi moją wieczną inspirację. Wciąż jeszcze wspominam emocje
towarzyszące mi podczas niedawnego koncertu mojego ulubionego zespołu Within
Temptation. Piszę od wielu lat, natomiast mój debiut powieściowy przypada na
styczeń 2010 roku. W tej chwili już nie pracuję na etacie, zajmuję się tylko
tym, co od lat stanowiło mój cel, czyli pisaniem. Jest to moja pasja, praca,
przyjemność. Trzy razy Pe. Niech tak
będzie, użyję jako hasła na stronę internetową.
Wspomniałaś o koncercie.
Pamiętam, że kiedyś zainteresowała mnie playlista w jednej z Twoich książek.
Ostatnio nawet czytając o wampirach, podczas gdy w tle rozbrzmiewała
Apocalyptica przyszło mi na myśl, że to niesamowite uczucie, gdy otoczenie jest
spójne z czytaną treścią. A wcale nie jestem wielkim melomanem. Zdradź nam jak
muzyka oddziałuje na Twoją twórczość? W jaki sposób dźwięk przekłada się na
fikcję literacką. Może na podstawie przykładów?
Bardzo często czytelnicy na spotkaniach autorskich mówią, że
czytają moje powieści słuchając muzyki, którą prezentuję w playlistach. I że
wówczas często lepiej rozumieją to, co chciałam przekazać, mocniej odczuwają,
przeżywają. Ta muzyka nie jest przypadkowa, zawsze dobieram piosenki do
konkretnych scen czy elementów fabuły. Sama w ten sposób się nastrajam, buduję
sobie w głowie kolejną scenę, układam dialogi.
Czasami bywa tak, że jakiś
kawałek tak mnie zainspiruje, że nagle losy bohaterów ulegają transformacji i
następuje zwrot akcji, którego wcześniej nie planowałam. Gdy pisałam trylogię „Zakręty
losu”, potrzebowałam wielu "ostrych" kawałków, zwłaszcza w III tomie,
gdzie przedstawiam historię Lukasa. Wówczas nie opuszczała mnie muzyka Serjego
Tankiana, Apocalyptiki właśnie, Three Days Grace, Metalliki, Papa Roach,
Skillet i wielu innych. Gdy pisałam romans „Zakład o miłość”, muzyka także idealnie
współgrała z fabułą. To jest moja wielka inspiracja i wymyśliłam sposób, aby
dzielić się nią z czytelnikami. Oprócz tego, że w książkach jest spis tych
właśnie piosenek, na moim kanale na youtube można posłuchać skompletowanych
playlist do książek.
A czy działa to także
w drugą stronę? Bywa, że czytając książkę nagle pojawia Ci się w głowie muzyka,
jakiś konkretny utwór skojarzony z rozgrywającą się akcją?
Notorycznie mi się to zdarza
Czasami jest też tak, że mam tak zwaną "zawieszkę". Niby wiem
co dalej, ale jakoś nie mogę pisać. I wówczas często zdarza się tak, że usłyszę
jakiś kawałek, który mnie natchnie do dalszego pisania, albo sprawi, że pojawi
się w niej coś wcześniej nie planowanego.
Pamiętasz jaka muzyka
towarzyszyła Ci podczas lektury ulubionej książki? No i oczywiście co to była
książka?
Ulubionych książek mam mnóstwo, jedną z nich jest na pewno
"Wielki marsz" Kinga, nie pamiętam czego słuchałam, gdy po nią
ostatnio sięgnęłam (po raz wtóry), ale często czytam przy muzyce Zimmera,
zwłaszcza ze ścieżki dźwiękowej do "Gladiatora". Tak samo lubię
słuchać Trevora Morrisa.
Skoro jednak
wymieniłaś "Wielki marsz" to chyba możemy uznać tę powieść za Twoją
Papierową Orchideę. Co wyjątkowego odnalazłaś w tej książce?
To jedna z pierwszych książek Kinga, którą przeczytałam i
zaraziła mnie miłością do jego twórczości. W tej powieści ujęła mnie dwoistość
natury ludzkiej, zachowanie ludzi w momencie stawania twarzą twarz ze śmiercią,
nawiązywanie przyjaźni, które z góry skazane są na zagładę. Często wyobrażałam
sobie, jakbym sama zachowała się w takiej sytuacji, kiedy musiałabym zrobić
wszystko, aby przeżyć. Czy zapomniałabym o człowieczeństwie? O innych ludziach?
W sumie fabuła nie obfituje w żadne fajerwerki, a jednak powolne wchodzenie w
umysły bohaterów, w miarę jak posuwają się bliżej zwycięstwa i tym samym
przeżycia, sprawia, że za każdym razem czuję dreszcze czytając tę historię. Tak,
ta książka z pewnością może zostać moją Papierową Orchideą. Jest naprawdę warta
przeczytania.
Komu szczególnie
poleciłabyś tę książkę?
Na pewno czytelnikom, dla których w fabule liczy się nie
tylko wartka akcja, ale także ciekawa konstrukcja bohaterów, zmiany, jakie w
nich zachodzą wskutek okoliczności, w których się znajdują i trudne wybory,
jakie musieli podejmować.
Sądzę że wielu
czytelników Papierowej Orchidei także ceni takie lektury. Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.